Myślę
książką - chociaż książek nie czytam. Patrzę natomiast filmem
- tych z kolei w życiu obejrzałam sporo. W młodych latach miewałam
w rękach własny aparat fotograficzny i własną kamerę filmową. W
młodych latach próbowałam oglądać świat okiem aparatu lub
kamery. Potem przyszedł czas (po pierwszym nawróceniu), kiedy
znielubiłam sztuczne soczewki obiektywów i odrzuciłam je na rzecz
nagiego oka. Przestałam rozpraszać uwagę polowaniem na drobne
ujęcia fragmentów rzeczywistości, ponieważ teraz wolałam skupiać
ją na ujmowaniu całej rzeczywistości - całą sobą.
Od
bardzo dawna patrzę na swoje dziwne życie jak na księgę, której
różne wątki mogłabym teraz (po drugim nawróceniu) rozwijać
w różne opowieści - książkowe lub filmowe - o wyraźnym rysie
autobiograficznym. Mogłabym również - zamiast koncentrować się
na sobie – tworzyć nowe światy. Zamiast pisać siebie, pisałabym
innych. Zamiast odtwarzać swój świat, tworzyłabym światy nowe,
zaludniając swoją wewnętrzną pustkę (w oczekiwaniu na Pełnię)
w podobny sposób jak dawniej (w oczekiwaniu na śmierć) chciałam
wypełniać literaturą otchłań samotności, której nadchodzącego
cudownego końca nie przeczuwałam. Czułam natomiast wtedy - dawniej
- że podobnie postępuje Bóg w swojej ontologicznej samotności,
tworząc światy inne od siebie i zaludniając je bytami stwarzanymi
na swój obraz i swoje podobieństwo. Czy nie jesteśmy postaciami w
powieści pisanej przez Boga?
.