Dobro/zło

Wspinałyśmy się wczoraj po stromych schodach w naszej kamienicy. Koleżanka z dzieciństwa na swoje wysokie drugie piętro, ja na swoje pierwsze - również wysoko położone. Jesteśmy ostatnimi mieszkającymi tutaj dziećmi z tamtego powojennego pokolenia, które urodziły się i wychowały w tym domu. Od ponad sześćdziesięciu lat spotykamy się na tej klatce schodowej. Kiedyś wbiegałyśmy na górę po kilka stopni. Teraz z roku na rok te same wysokości pokonujemy z coraz większym wysiłkiem, szczególnie kiedy przychodzi dźwigać spore zakupy.
 
Sąsiadka zatrzymała się przy drzwiach mojego mieszkania, żeby odpocząć na półmetku wspinaczki. Niesione torby z zakupami postawiła na chwilę na pierwszym stopniu kolejnego ciągu schodów.- A pamiętasz, Alusia, jak dusiłaś mojego brata? - zebrało się jej na wspomnienia. Ponieważ nic a nic takiego nie pamiętałam, opisała krótko sytuację. Podobno założyłam mu sznurek na szyję i chciałam udusić. Dwa lata starsza ode mnie, twierdzi, że musiałam mieć wtedy jakieś sześć lat. - Pamiętam, pamiętam. - dodała - I pamiętam jeszcze, że zazdrościłam ci takiej ślicznej zagranicznej sukieneczki w parasolki. - Zebrała w dłonie rączki stojących na schodach toreb i powoli ruszyła w górę.
 
 
*
 
 
Moi starsi kuzyni przypominają mi czasami, jak w dzieciństwie potrafiłam terroryzować swoje ukochane babcie, na przykład strasząc je, że jedną czy drugą dźgnę nożem. Zawstydzają mnie takie wspomnienia, chociaż sama tych faktów nie pamiętam, ale nie zadziwiają, ponieważ niosę w sobie inne - własne - wspomnienie, które uwiarygodnia tamte.
 
Działo się to w tej samej kamienicy na strychu, który czasami służył dzieciom tamtego czasu jako miejsce zabaw. Pełen mrocznych zakamarków, strych budził naszą wyobraźnię. Któregoś razu pobudził moją w szczególny sposób. Zaczęłam wtedy opowiadać moim towarzyszom zabawy historyjkę o pająku. Dlaczego wtedy? Może zobaczyłam gdzieś w mrokach strychu to, co opowiadałam? Mówiłam o pająku, o pajęczynie i o musze weń schwytanej. Historyjka jak historyjka, jednak do dziś pamiętam podniecenie, które wywoływał we mnie opowiadany obrazek. Źródłem podniecenia na pewno nie było spojrzenie na sytuację z perspektywy muchy.
 
 
*
 
 
Nie od dzisiaj wiem, że masochizm jest jednym z nielicznych mrocznych doświadczeń psychiki, którego nie potrafię sobie wewnętrznie przedstawić. Wydaje mi się, że podobnie jest z cynizmem, a jednak w ocenie innej osoby z mojej przeszłości, w czasach szkolnych byłam cynikiem.
 
Trzydzieści lat po maturze koleżanka z ogólniaka spotkała się ze mną w szczególnych okolicznościach: przyleciała wtedy do naszego miasta zza oceanu, aby towarzyszyć umierającemu ojcu. Ponieważ wcześniej pochowała siostrę i matkę, po tej stronie globu nie miała już nikogo bliskiego. Skontaktowała się więc ze mną, a ja rozumiejąc powagę sytuacji, oddałam cały swój czas do jej dyspozycji. I wtedy usłyszałam słowa, że jestem zupełnie inna, niż byłam w młodości, i że kiedyś byłam cynikiem. Chyba nie byłam cynikiem aż tak drastycznym, skoro darzyła mnie w szkole sympatią, ale z drugiej strony nie była osobą, która nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi.
 
 
*
 
 
Po schodach w naszej kamienicy wspinałam się z koleżanką z dzieciństwa wczoraj, a dzisiaj pomyślałam, że źródło moich dawnych złych odruchów i zachowań pozostaje we mnie żywe. Zmieniły się jedynie proporcje. Z każdym kolejnym doświadczeniem Boga, z każdym towarzyszącym mu nawróceniem, pozostaje we mnie coraz więcej dobra, które zaczyna przeważać szalę. Dobro we mnie zaczyna przeważać we mnie zło. I takie ujęcie dynamiki dobra i zła w człowieku będę chciała przedstawić w mojej powieści nr 2
.